+2
LaVarsovienne 20 grudnia 2017 22:02
Marzenie o słonecznym kraju położonym na krańcu południowej Europy dosyć długo czekało na realizację. Bardzo chcieliśmy poznać się z Portugalią, ale zawsze coś i zawsze gdzieś indziej pojawiały się atrakcyjniejsze cenowo bilety lotnicze. Sytuacja w tej kwestii się trochę poprawiła, gdy FRanca uruchomiła bezpośrednie połączenie do Faro z Modlina. 140 zł za bilet jeszcze w te wakacje było dla nas idealnym zaproszeniem do portugalskiej podróży. Później pozostało dokupić jakiś powrót, a żeby nie było nudno, i dla równowagi bilety zbyt tanie :lol: padło na Lizbonę.

Lagos 24-25.08.

Gdy lądujemy w Faro jest po 17. Stawiamy pierwsze kroki na portugalskiej ziemi i marzymy tylko o tym, by jak najszybciej załatwić formalności związane z wynajmem samochodu. Zazwyczaj celujemy w lokalne wypożyczalnie – tak było i tym razem. Faro Car mająca swoje biuro na parkingu przywitała nas dosyć długą kolejką oczekujących. Tłumy zazwyczaj okupują sieciówki, a tu taka niespodzianka. :roll: Pytam pracownika, czy to na pewno ta firma i kieruje nas do koleżanki obok, która macha byśmy do niej podeszli. Czy my właśnie wepchnęliśmy się przed kolejkę? :lol: No cóż, pani nie widzi problemu i odszukuje naszą rezerwację. :D Rozliczamy się - 123e za Renault clio/5dni + 10e opłata lotniskowa. Można płacić gotówką z czego z chęcią korzystamy. Jednak karta kredytowa również jest niezbędna, bo to z niej zostaną pobrane wszelkie opłaty za autostradę. Dodatkowo udało się bezkosztowo załatwić byśmy nie musieli oddawać auta na lotnisku, a odbiorą je od nas z pobliskiego hotelu, w którym zatrzymamy się na ostatnią nockę w regionie Algarve. Dla nas idealnie, bo nie będziemy już stąd lecieć.
DSC_2941.jpg


Opuszczamy lotnisko i tym samym zaczynamy portugalskie wakacje. 8-) Nasz pierwszy cel to oddalone o 90 km miasteczko Lagos.
Ale jednak zanim wpadniemy w monotonnie autostrady – ktoś tu się na nas hmmm wypina. :?: :lol:
DSC_2942.jpg


Nasze Renault Clio na pierwszy rzut oka prezentowało się przyzwoicie. Jednak już przy małych podjazdach czuć, że dostaliśmy auto z małą mocą. Na wyposażeniu urządzenie odczytujące opłaty autostradowe. Gdy mijasz tablicę informującą o płatnym odcinku, urządzenie wydaje sygnał dźwiękowy. Nie da się ukryć, podczas naszej 90 kilometrowej jazdy jest trochę „pikania”, jednak jak się później okaże nie wydamy z tego tytułu wielkiego majątku.

Do Lagos docieramy ok. 19. Jeśli chodzi o pierwsze miejsce noclegowe trochę zaszaleliśmy. Chcieliśmy plażę, basen i bliską odległość do miasteczka. Położony przy Praia Dona Ana Hotel Carvi Beach teoretycznie spełniał te warunki. Jednak również kazał za siebie dosyć słono zapłacić. Dwie nocki tutaj wyniosą nas więcej niż pozostałe 5 noclegów łącznie. A słono nabiera znaczenia, gdy zaznajamiasz się z tym prostym pokojem, bez lodówki, z widokiem w zasadzie na parking. Wiadomo, że lokalizacja przy słynnej plaży robi swoje, a czy urokliwej tego dowiemy się jutro.
DSC_2945.jpg


DSC_2943.jpg


Przy zameldowaniu dostaliśmy voucher na 2 kieliszki wina do restauracji znajdującej się na dachu hotelu. Idziemy zatem skorzystać. Hotelowa restauracja jest bardzo przyjemnym miejscem, i z chęcią zajmujemy stolik z widokiem, nie zrażając się nawet powiewami oceanicznego wiatru. Skoro po kieliszku idziemy w przystawki, a tu nagle zonk, bo żeby skorzystać z vouchera trzeba zamówić danie główne. Mówię zatem kelnerowi, że my jadamy przystawki na kolację. Informację przekazano górze, szef zaakceptował, mamy przydział na wino! :D Ta sytuacja w żaden sposób nie wpływa negatywnie na nasz nastrój, kelnerzy są bardzo mili, a tatar z tuńczyka i krewetki wyborne. Nie ma to jak smacznie rozpocząć podróż!
DSC_2953.jpg


Celowo rozpoczęliśmy ten wieczór delikatnie, bo na danie główne chcemy iść na oddaloną ok. 15 min. drogi starówkę. Jednak zanim starówkowe klimaty po wyjściu z hotelu trzeba minąć wielkie straszydło – duży, opustoszały hotel ogrodzony blaszanym murem. Jak przechodzisz obok oczywiście coś skrzypi. Jeśli ktoś ma ambicję nakręcić horror to polecam to miejsce;-)

10 min. później witają nas pierwsze uliczki, których bruk tworzy fantazyjne mozaiki. Jest spokojnie – mówimy nieświadomi tego, że zaraz w lewo za rogiem czai się zło w czystej postaci.
Lagos.jpg


DSC_2963.jpg


DSC_2967.jpg


Czy to dlatego, że jest czwartek czyli prawie weekend, czy dlatego że jest jeszcze sierpień? Nie wiem, ale idziemy niesieni tłumem, mijając przepełnione po brzegi restauracje. Nie ma opcji, żebyśmy znaleźli coś wolnego, na szczęście nasze oko wyłapało włoską trattorię mniej więcej w połowie drogi między hotelem a starówką, idealne miejsce na plan awaryjny. Póki co chłoniemy miasteczko, ale ta masa ludzi nas wkurza.:/ I tylko kościół Św. Antoniego przygląda się temu ze spokojem;-)
DSC_2973.jpg


DSC_2977a (14).jpg


DSC_2977a (22).jpg


DSC_2978 (1).jpg


Siedząc już później u Włocha gadamy o pierwszych wrażeniach i jakoś oboje na razie nie do końca czujemy tę Portugalię, chociaż smaki tatara i krewetek z hotelowej restauracji dają nadzieję na lepsze jutro;-)
DSC_2978 (2).jpg



Poranek wcale nie zaczyna się idealnie. Słońce przyćmione za chmurami, niby świeci, ale tak jakby mu się nie chciało.
Na dodatek hotelowa restauracja na śniadanie zmienia swoje oblicze – z klimatycznej knajpki w stołówkę z ohydną kawą i rozcieńczonym sokiem. Panuje tu klimat masówki z biurem podróży. Szkoda, bo lubię celebrować śniadania na wyjazdach.
Może basen sprawi, że ten hotel zapunktuje w naszych oczach. Położony na dachu jest dobrym miejscem na relaks, mało ludzi, ale jakby tak wszyscy śniadaniowcy tu przyszli…odsuwam tę myśl, rozkoszując się…brrr...zimną wodą.
DSC_2985.jpg


Gdy słońce zaczyna wchodzić na wyższe obroty idziemy w końcu poznać tę słynną Praię Dona Ana. Parking już prawie zapełniony, jest tu przystanek, więc można się dostać również komunikacją.
DSC_2991a (13).jpg


DSC_2991a (12).jpg


DSC_2991a (6).jpg


Na lewo leżakowcy, my jak najdalej na prawo. Przyglądam się temu i właściwie nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czułam się tak jak tu czyli turystycznie. Często odwiedzamy miejsca tzw. „must see”, ale to, co tu się dzieje czasami przebija wszystko. Ludzie są wszędzie – gdzie się nie obrócisz idą, wspinają się na skałki, psują Ci kadry. :evil:
DSC_2991a (27).jpg


DSC_2991a (31).jpg


DSC_2991a (33).jpg


DSC_2991a (36).jpg


DSC_2991a (45).jpg


Spędzamy tu czas do momentu, aż przypływ każe nam ewakuować się z naszego zaułku czyli w sumie krótko. :lol: Wracamy zatem na górę i idziemy pieszo zwiedzać inne okoliczne plaże. Najpierw oddalona o 1,5 km Praia do Camilo.
DSC_2993a (8).jpg


DSC_2997.jpg


DSC_2997a (1).jpg


DSC_2997a (5).jpg


Już z góry kolor oceanu zachęca, by się w nim zanurzyć. Tu wrócimy się pokąpać, ale póki co kontynuujemy wycieczkę (kolejne 1,5 km) w stronę Ponta da Piedade. Przed każdą z plaż oczywiście sznur samochodów, gdy dochodzimy do celu akurat podjeżdża autokar z polską wycieczką.
Jeśli ktoś ma ochotę na kajaki, czy łódeczki wśród skał to Ponta da Piedade jest idealnym miejscem. Podziwiamy chwilę widoki i wracamy na plażę Camilo.
DSC_2997a (23).jpg


DSC_2997a (27).jpg


DSC_2997a (28).jpg


DSC_2997a (35).jpg


Na Praia da Camilo parasol na parasolu, ręcznik przy ręczniku, ale my do szczęścia potrzebujemy tylko skrawka wolnego piasku, by rzucić rzeczy i od razu idziemy zanurzyć się w oceanie. Atlantyk w tej części Portugalii i o tej porze roku jest przyjemny. Można w ogóle nie wychodzić z wody. :)
Pomimo ogólnego przeludnienia ta plaża nam się spodobała.
DSC_2997a (36).jpg


DSC_2997a (38).jpg


DSC_2997a (55).jpg


Jedyny minus to wspinaczka, której kres jest przy knajpie na górze. idealnie byłoby tu coś przekąsić, jednak o tym możemy tylko pomarzyć. Wszystko zajęte + kolejka oczekujących by się zapisać na wolny stolik.
Wracamy w nasze strony. Właściwie nie mamy zbyt wielkiego wyboru, na obiad wybieramy knajpę miejscowych, co jest na +, ceny dań po 4-6 euro, duży plus, a jedzenie….no cóż :lol: przesolone ryby i ziemniaczki, a z mojej sałatki z kurczakiem chyba będziemy śmiać się do końca życia. Dobrze, że chociaż piwo zimne dobre;-)
DSC_3005.jpg


Na pocieszenie kupujemy ciasteczka belem, nieważne że leżały cały dzień w sklepiku, są pyszne po tak cienkim obiedzie. Zważywszy, że i tak jeszcze nie wiemy jak smakuje ich ideał.
DSC_3005a (4).jpg


Jeszcze przed zmrokiem wsiedliśmy w auto, by pojechać na drugą stronę miasteczka. Lagos jest podzielone rzeką Bensafrim. Jednak zanim przeprawimy się przez wodę trzeba pokonać te ich wszechobecne ronda.

Parkujemy przy jakiejś knajpie, przechodzimy przez tory i wyłania nam się szeroka plaża. Goście weselni zaczynają pomału zabawę, a para młoda spaceruje po plaży. Słońce się chowa gdzieś w oddali, mewy sobie stoją przy brzegu, a my brodzimy wśród muszli, których tu jest niezliczona ilość. Fajnie, że tu przyjechaliśmy.
DSC_3008a (3).jpg


DSC_3008a (4).jpg


DSC_3008a (19).jpg


DSC_3008a (24).jpg


DSC_3008a (27).jpg


Wieczorem nie daję za wygraną, chcę zjeść kolację na starówce. :twisted: Nie wiem na co liczyłam, istny Meksyk ciąg dalszy. Ludzie stoją w długich kolejkach do knajp. Skręcamy w jakąś uliczkę, uff, cudem znajdujemy wolny stolik w Restaurante Navegador. I znowu totalny zachwyt nad krewetkami, świetnie doprawione, coś czuję, że w większości knajp jest to sprawdzona pozycja. A na deser pijane flambirowane naleśniki, które serwuje nam sam kucharz:)
DSC_3011.jpg


Jutro po śniadaniu opuszczamy Lagos. Właściwie dobrze, że zmieniamy klimaty, bo po pobycie tu mamy mieszane uczucia – ten ogrom turystów i rozczarowanie w wyborze hotelu. Czy można było rozpocząć ten wyjazd lepiej? Kolejne dni pokażą, że tak. Tymczasem jutro uciekamy gdzieś w głąb lądu, na zadupie;-)Dzięki Panowie:) Obiecuję, że jutro będzie słoneczny ciąg dalszy;-)Wzdłuż oceanu, w stronę gór Monchique 26-27.08.

Trochę psioczyliśmy na Lagos, więc na pożegnanie wita nas środkowym palcem w postaci deszczyku. :lol:
Jednak na szczęście jest on na tyle niegroźny, że jak tylko po wymeldowaniu wsiadamy do auta to się rozpogadza:-)
Na gpsie nastawiamy Przylądek Św. Wincentego i w drogę! 8-)
DSCF2567a (6).jpg


Do pierwszego celu mamy ok 40 km. Na tej trasie na pewno jest kilka zjazdów na różne plaże. Nie ulegamy, bo i tak pierwsza połowa dnia będzie poświęcona temu z czego słynie region Algarve czyli...plażom. :D
Dojeżdżamy do Sagres i najpierw zatrzymujemy się przy twierdzy (Fortaleza de Sagres). Jest tu gigantyczny parking, mogący pomieścić tych wszystkich zasiadających w lagoskich knajpach i tych stojących w kolejce również. :D Nie skłamię, jeśli napiszę, że był prawie cały zajęty. :roll:
Twierdza nie była w kręgu naszego zainteresowania, ale widoki rozpościerające się z tego miejsca już tak. Najpierw plaża skierowana w stronę północnym. Dzięki trudnemu zejściu pusta, prawie dziewicza.
DSCF7258.jpg


DSCF7263.jpg


I plaże w kierunku południowym. Z tego miejsca widać latarnię i przylądek Św. Wincentego, do którego pozostało nam kilka km.
DSCF7268.jpg


DSCF7272.jpg


DSCF7271.jpg


Cabo de São Vicente jest najbardziej wysuniętą częścią Europy w kierunku płd.-zach.
Tu parkowanie odbywa się wzdłuż drogi, przy której kwitnie niezły biznes. Stoiska z różnymi duperelami i oczywiście z czymś do jedzenia. Mi najbardziej spodobały się kolorowe swetry, które sprzedają specjalnie dla tych, co przyjeżdżają podziwiać zachód słońca. Wtedy ponoć nieźle wieje, więc w sumie jest to zakup całkiem praktyczny. Ale że my tu jesteśmy w pełnym słońcu :D więc mijamy te stoiska niewzruszeni.
Spojrzenie na niekończący się ocean, fota na słynnym dużym krzesełku i w drogę!
DSCF7280.jpg


DSCF7281.jpg



Dodaj Komentarz

Komentarze (23)

firley7 22 grudnia 2017 20:11 Odpowiedz
W taki dzień jak dzisiaj (deszczowy i mglisty), fajnie czyta sięsłoneczną relację :) Czekam na dalszy ciąg :)
greg1291 22 grudnia 2017 20:18 Odpowiedz
Czekamy, czekamy. Na piątkowy wieczór kolejny odcinek byłyby idealny :)
lavarsovienne 22 grudnia 2017 20:46 Odpowiedz
Dzięki Panowie:) Obiecuję, że jutro będzie słoneczny ciąg dalszy;-)
grzes830324 22 grudnia 2017 20:58 Odpowiedz
Czekam i ja relacji z Lizbony. Sam jestem tym miastem zachwycony. Powiedz udalo Ci sie dotrzec na cmentarz Prezeres?
lavarsovienne 22 grudnia 2017 22:43 Odpowiedz
@Grzes830324 zwiedzanie miast traktujemy zazwyczaj bez planu, o istnieniu tego cmentarza do tej pory nawet nie wiedziałam;-) Intuicja i nogi nas prowadzą, tam nas nie poniosły. Ale zgadzam się w pełni, co do zachwytów nad miastem. Powiem więcej, gdybyśmy w trakcie tego wyjazdu nie odwiedzili Lizbony to nie byłaby to spełniona podróż.
cubero4 22 grudnia 2017 23:36 Odpowiedz
W ostatnim czasie zastanawiam się nad wyborem Lizbony na mój następny trip, myślę że dalszy ciąg Twojej relacji zadecyduje o moim wyborze :)
firley7 26 grudnia 2017 09:20 Odpowiedz
Cubero4 napisał:W ostatnim czasie zastanawiam się nad wyborem Lizbony na mój następny trip, myślę że dalszy ciąg Twojej relacji zadecyduje o moim wyborze :)Zgadzam się. Też w przyszłości wybiorę się w te rejony.Fotki zachęcają. Bardzo inspirująca relacja :)
flower188 29 grudnia 2017 13:33 Odpowiedz
bardzo lubię Wasze relacje :) to taki trochę mój styl podróżowania na przedłużone weekendy: za słońcem i pysznym jedzeniem, pięknymi krajobrazami ale z komfortem wynajmu auta i dobrymi noclegami ;) A na dodatek jak coś nie wyszło/daliście się naciąć nie koloryzujecie - takie szczere relacje są bardzo fajne! Trzymam kciuki za jeszcze więcej udanych wyjazdów w 2018 (no i więcej relacji ;))
lavarsovienne 29 grudnia 2017 13:47 Odpowiedz
Dzięki @flower188:-) Wszystkiego podróżniczego na Nowy Rok Ci życzę:-))
firley7 31 grudnia 2017 11:15 Odpowiedz
Bardzo klimatyczne zdjęcia :) Udanych wojaży, pięknych fotek i relacji życzę w Nowym Roku 2018 :)
lavarsovienne 31 grudnia 2017 11:18 Odpowiedz
Dzięki @firley7 :-) i dla Ciebie wszystkiego najlepszego!
aluis 6 stycznia 2018 13:01 Odpowiedz
Miłe wspomnienia :) Minęliśmy się! Byliśmy w Lagos 17-24 a w Lizbonie 24-26 sierpnia :) I nawet w Lagos mieszkaliśmy blisko, bo my trochę "nad" wami :D Też blisko do Dona Ana, ale w spokojniejszej ulicy. Bardzo nam przypadła do gustu ta mieścina, ale wieczorami się nie zapuszczaliśmy do centrum,żeby właśnie nie zepsuć sobie wrażeń tym tłumem turystów ;)
bozenak 9 stycznia 2018 20:43 Odpowiedz
Jak zawsze super relacja :D
firley7 9 stycznia 2018 22:15 Odpowiedz
Narobiliście mi apetytu na Lizbonę :) Nie tylko zdjęciami pysznego jedzenia, urokliwych tramwajów czy lizbońskich zabytków, ale przede wszystkim klimatem tej części relacji.To coś nieuchwytnego, co kryje się w Waszych uśmiechach. Zaprasza do podróży :) Super.
lavarsovienne 9 stycznia 2018 23:25 Odpowiedz
@bozenak, @firley7 Dziękuję Wam serdecznie [emoji173]Wysłane z mojego E5823 przy użyciu Tapatalka
cubero4 11 stycznia 2018 11:18 Odpowiedz
Super relacja pozdrawiam! :)
dubaj1910 20 stycznia 2018 10:33 Odpowiedz
Które miejsce... wywarło największe wrażenie na Algarve?Utrudnijmy wybór... nie pytam pod względem na plaże.
lavarsovienne 20 stycznia 2018 11:27 Odpowiedz
@dubaj1910 ale wydziwiasz :D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie wybijać z rytmu :D
maginiak 20 stycznia 2018 12:51 Odpowiedz
@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve ;)
dubaj1910 21 stycznia 2018 00:20 Odpowiedz
LaVarsovienne napisał:@dubaj1910 ale wydziwiasz :D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie nie wybijać z rytmu :DOj nie chodziło mi o wydziwianie czy krytykę - niepotrzebnie tak to odebrałaś.Ja egoistycznie pytałem pod siebie - szukam inwencji na powrót po 20 latach na Algarve i poza świetnymi plażami brakuje mi czegoś co by mnie dodatkowo nakręciło na ten wyjazd.... W Andaluzji było tych dodatkowych smaczków (typu Sierra Nevada, El Chorro) sporo... szukam po prostu czegoś unikatowego w Portugalii.Relacje lajkuje dokładnie - nie było w mojej wypowiedzi cienia "wydziwiania" ;) maginiak napisał:@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve ;) Hm... nie uwierzę w to runięcie póki zdjęcia miss mokrego podkoszulka nie zobaczę ;) To tylko męska ciekawość - proszę nie złościć się na moje subtelne bezczelności :mrgreen:
lavarsovienne 21 stycznia 2018 01:29 Odpowiedz
@dubaj1910 przecież ja nie odebrałam Twojego zapytania jako krytykę. :-) Słowo wydziwiasz odnosi się do tego, że chciałbyś czegoś niezwiązanego z plażą, a to taki typowo plażowy region przecież. :D Oczywiście zatrzymaliśmy się w górach Monchique, fajnie było, ale same góry nie są jakoś nadzwyczaj spektakularne. Nie równają się z tymi andaluzyjskimi atrakcjami, które wypisałeś (moja opinia na podstawie fot z googla, bo nie byłam w Andaluzji).Z tego, co kojarzę region Alentejo jest warty głębszego poznania. Zbadaj temat, może przypadnie Ci do gustu i jakoś to połączysz, bo regiony są obok siebie. Ja dla samego Algarve na pewno nie wrócę do Portugalii.
ewaolivka 27 stycznia 2018 12:35 Odpowiedz
Portugalia jest bajeczna :) Miła relacja i zdjęcia-dziękuję :)
firley7 27 stycznia 2018 13:39 Odpowiedz
Szkoda, że już koniec relacji.Fajnie się czytało i oglądało :)